Film rzeczywiście okrutny dla nerwów widza: już w pierwszych minutach serce zaczęło mi bić rytmem wyznaczonym w filmie, potem coraz bardziej opanowuje klimat beznadziejnej sytuacji Williama. Mimo tego wyobrażałam sobie okrutne sceny, które znam np. z polskiego kina, moja wyobraźnia wybiegła chyba za daleko (nie jestem sadystką), przez co w sumie warunki życia w tureckim więźniu nie wydały mi się aż tak okrutne. Szkoda, że historię Amerykanina trochę podkoloryzowano w scenariuszu, myślę, że to się odczuwa ogladając film. Polecam.