Pierwszy głośny film Olivera Stona, widać w nim niedojrzały warsztat rerzysera. Technicznie zbyt nerwowy, powoduje uczucie panującego w akcji chaosu ( a może celowo?). Zakończenie niezbyt optymistyczne pozostawia z jednej strony niedosyt, z drugiej nadaje filmowi realizmu i wiarygodności.
taki jest styl Stone'a
Optymizm nigdy nie był mocną stroną Stone'a.
Film poruszający, dobre aktorstwo. Dobra gra Jamesa Woodsa - sprawdza się w tego typu rolach. John Savage przywołuje skojarzenia z "Łowcą jeleni"..
tu nie mogło być happyendu...
cały film jest w sumie jednym wielkim szokiem,nagromadzeniem strasznych wspomnień i obrazów z tego miejsca,więc jak tu wkomponowac coś optymistycznego...?ta gorycz nadaj filmowi jesczcze większego antywojennego wydźwięku...w swoim gatunku-arcydzieło
tu nie mogło być happyendu...
cały film jest w sumie jednym wielkim szokiem,nagromadzeniem strasznych wspomnień i obrazów z tego miejsca,więc jak tu wkomponowac coś optymistycznego...?ta gorycz nadaj filmowi jesczcze większego antywojennego wydźwięku...w swoim gatunku-arcydzieło
może i masz rację...w końcu to jakby nie patrzeć jeden z wczesniejszych filmów Stone'a....jednakże całościowo-film baaardzo dobry
Jeden z najbardziej wstrząsających obrazów wojennych jakie widziałem. Dla mnie 9/10. Mistrzostwo Woodsa.