Alan ParkerI

Alan William Parker

8,0
1 724 oceny pracy reżysera
powrót do forum osoby Alan Parker

Cenię go zwłaszcza za Midnight express i Ptaśka oraz jako kompozytora dla Co gryzie Gilberta.... Evita czy Harry Angel- poniżej jego poziomu.

Arrakin

Harry dobry
Nie mogę się oczywiście zgodzić z Twoim zdaniem, Harry Angel to obraz niezwykły, wcale nie pusty i na pewno nie poniżej poziomu Parkera. Ze średniej książki zrobił reżyser pasjonujące dzieło o ludzkiej słabości, złożoności natury człowieczej, ślepym dążeniu do wielkości i wolności, złudnym pojmowaniu rzeczywistości i w ogóle można by wiele pisać na jego temat. Harry'ego jestem gotowy bronić do ostatniego tchnienia :)

Thonny

do ostatniego tchnienia?:P

Widzisz kolego-masz prawo się nie zgodzić, ale .... ja i tak uważam ten film za chłam! Klimat cudowny, motyw z winda-super, jednak....właśnie nie o słabościach mówi jak dla mnie, a rytuałach vood. z kurczakami. Po prostu zawiodłam się niesamowicie. Np. W sieci zła- jako obraz daleko zostaje za Harrym, no plus wprowadzanie taniego dramatyzmu...a mimo to, przewyższa Harry'ego pod wszelkimi względami, bo zawiera sens, jest to opowieść o czymś i w końcu cynizm i pewien urok Azazela! W Harrym brakuje odrobiny ironii choćby. A takie filmy się o nią proszą wprost, o ile nie potrafią być na poziomie Armii Boga. A HA nie potrafi. Skoro chcesz go bronić to powiedz gdzie masz tu opowieść o ludzkich słabościach? To raczej próba udowodnienia iż nie można się zmienić, ze zło jest silniejsze od człowieka- a to marne przesłanie. A poniżej? A nie?? Jejku, Parker wyreżyserował Ptaśka i Midnight Express i tego poziomu powinien się trzymać!

Arrakin

Mogą być spoilery
Pisanie, że AH to film o tańcach z kurczakiem ma taki sam sens jak pisanie, że "Lot nad kukułczym gniazdem" jest o mieszkaniu w szpitalu psychiatrycznym, albo że "Full Metal Jacket" o strzelaniu. AH nie miał być i nie jest ani przez chwilę produktem popularnego kina rozrywkowego, tak jak w przypadku chociażby "Armii Boga", o której raczyłaś wspomnieć, czyli średnio ambitnej sensacji utrzymanej w tonie filmu grozy, do której można mnożyć sequele, w zależności od tego jak się sprzedają kolejne części. W filmie Parkera nie ma oczywistego, bezpośredniego przekazu, głębszego sensu można się ciągle doszukiwać dochodząc często do wielu różnych wniosków. Pytasz gdzie tu mowa o ludzkiej słabości. Przecież cały film to opowieść o człowieku, który w swojej pysze zapomniał o ułomności i własnej niedoskonałości i gdy tylko poczuł smak sukcesu uwierzył, że może dokładnie wszystko, że może zmierzyć się z samym królem ciemności. Co na to Lucyfer? Pozwala pysznemu człowieczkowi odkrywać powoli swoją niedoskonałą naturę, przypatrując się jego upadkowi, umieszczając go zresztą w scenerii koszmaru, okultystycznych rytuałów jako najlepszym miejscu do poznania własnej natury, jej ciemniejszej strony, którą przecież każdy w sobie nosi. Można powtórzyć za Joycem; "Poznając siebie spotykamy zabójców, duchy, gigantów, starców, młodych, żony, wdowy, szwagrów. Na każdym kroku oglądamy znajome twarze.." Tak właśnie Angel poznaje siebie w świecie zła i zbrodni. Film powinien zawierać elementy ironii. A czyż od początku Louis Cyphre nie kpi sobie ze swojej ofiary, pozwala jej krok po kroku dochodzić do prawdy, przypatrując się jak stopniowo traci grunt pod nogami? Cyphre od początku Angelowi subtelnie podsuwa klucze do rozwiązania zagadki, udając swoją niewiedzę i najwyraźniej bawiąc się reakcjami bohatera na nowe odkrycia. Zresztą ile ironii kryje się w nazwiskach głównych bohaterów. Tyle, że chodzi tu o wysublimowaną szatańską przewrotność. Jeżeli spodziewałaś się kawałów o blondynkach, to szkoda, że się zawiodłaś, ale w tym filmie na pewno by nie pasowały. A Parker popełnił jeszcze kilka innych dzieł na niemal tak wysokim poziomie jak AH i chwała mu za to. Jeszcze dycham.

Thonny

przerost formy nad tr.
Nie przekręcaj! Napisałam czym dla mnie jest ten film! A nie czym jest:P. Ale i tak...jak możesz zestawiać Lot nad kukułczym..., będący filmem genialnym i właśnie inteligentnym z Harrym A.!? TO NONSENS! NIE MA PORÓWNANIA! Armia Boga? Może sensacyjny momentami, ale opowiedziany w sposób dobry, nie pozbawiony sensu. Harry Angel to dla mnie film niesamowicie udawany. To nieco jak z Lynchem i fascynacją jego dziełami. Sama ja przechodziłam, ale w podstawówce. A ciekawe, ze maniacy tego reżysera nie potrafią powiedzieć ,na ogół, co w jego filmach się podoba. On jednak bawi się publiką, a Harry? Może także mógłby iść w tę stronę, gdyby nie zgrywał na obraz patetyczny! A zgrywa. Co gorsze podchodzi do opowiedzianej historii śmiertelnie poważnie. Ale to opowieść BEZ SENSU! To co piszesz jest ładne, tylko w tym momencie...opisałeś Fausta! A wybacz, jednak HA daleko do tej postaci! Ironia? Kpina a ironia to diametralnie różne pojęcia! Postać kpi z postaci, ale film sam nie kpi z niczego. Louis się po prostu nieźle bawi. Ale widz, niestety, nie bawi się tak dobrze już. Nie mówię tylko o sobie, z tego co piszesz wnioskuje że poważnie podchodzisz do tego obrazu. Kawały o blondynkach? Woho -mam się poczuć zdyskredytowana?:>>:>> Hehe, nic nie piałam o kawałach :P Nie bawi mnie humor w stylu Ace Ventura, American Pie, czy Głupi i głupszy. Wole czarne komedie, która HA mógłby być. A nie jest. I nie wmówisz mi ze jest to film inteligentny. Chodzi w nim o śliczna oprawę tylko (tak, to mi się podoba), pod która nic nie ma. Nawet...spodziewałam się klaustrofobiczności i dusznego klimatu, jaki to niektóre filmy zapewniają, na tym polu się jednak również zawiodłam.... To tak jakbyś się doszukiwał sensu w Koszmarze z ulicy W. Czy Nagim instynkcie. Oczywiście i na szczęście HA jest wysoko nad nimi, bo pustka zamknięta jest we wspaniałej formie. Ja jednak niekoniecznie lubię przerost formy nad treścią. Może bym się tak nie czepiała gdyby reżyserem nie był Parker. Zapewne. Ale to jak z Cotton Club. Nie kapuje jak dobry reżyser mógł zrobić coś takiego. Gdyby nakręcił go kto inny uznałabym to za bardzo dobre dzieło. Jednak talent zobowiązuje. Tak tez w przypadku HA, w mym odbiorze, gdyby nie to że Parker nakręcił ME, nie mieszałabym tego filmu z błotem, a uznała za: ot, miła historyjkę, bez sensu, ale na która niezwykle miło się patrzy i chętnie może bym powróciła do niej. A tak? Nic z tego. Hm, ale widzę że ty jednak nie oddasz tego ostatniego tchnienia za Harry'ego?:P
Btw-tak , zabawa nazwiskami jest okey, ale to zbyt mało.

Arrakin

eee tam
W podobnym tonie jak Ty o "AH" wypowiadali się dwaj wybitni polscy krytycy o "Locie nad kukułczym gniazdem" w "Poławiaczach pereł", zatem mam juz drugi powód do postawienia obok siebie tych dwóch filmów. Pierwszy to oczywiście to, że oba są wspaniałymi dziełami. Jeżeli nie dostrzegasz przekazu jaki niesie ze sobą AH to Twój problem, widzę, że strasznie się na niego zawzięłaś i zadne argumenty i rozwinięcia do Ciebie nie trafiają. Być może kiedys jednak się do niego przekonasz. Szukasz w tym filmie zwartej, uporządkowanej historii, tak, jakby miała to być kolejna wypełniająca nudę produkcja z Hollywood, w stylu wymienionej Armii Boga, gdzie wątki biblijne wplata się na siłę w jakąś sensacyjna opowiastkę, bo akurat nastała moda na Apokalipsę. AH opowiada o ważnych rzeczach, które przekazuje w pasjonujący sposób i nie widzę wcale dlaczego jakieś ironiczne podejście miałoby być tu potrzebne. Nie chodzi o to, żebys się dobrze na tym filmie bawiła, nie tylko po to się je kręci. Kpić można za pomocą ironii, to wcale nie są tak odległe pojęcia. Cyphre ironią się zreszta posługuje, ale mniejsza z tym. Nie wmówię Ci, że AH to film inteligentny, bo i jak mozna cos takiego wmówić, jeżeli tego nie zauważasz, to trudno. A skoro tak lubisz czarne komedie, to chyba sympatia do Lyncha jeszcze nie minęłą?

Thonny

No cóż.
Ojejku! Nie o to chodzi ze się uwzięłam, po prostu nie dorabiam do tego filmu ideologii. A swoją droga, wczoraj zeszłam jakoś na temat filmów- i kumpel tez się rzucił na mnie za krytykę Harry A. Hehe, argumentów mu nawet nie udało mi się przedstawić. Za to Tobie wytłumaczę: mamy po prostu różne podejście. Ale, ale...jacy krytycy mogli wypowiedzieć się tak jak ja o HA , o Locie??????? Nie wierzę aby ktokolwiek podał krytyce dzieło Formana !! Z resztą, zestawiać?? Eh, wiesz, wymień złe dzieło Formana ....a Parker? Evita jest na jego poziomie? Są reżyserzy nie opuszczający lotów, są też mający świetne obrazy, ale nie będący geniuszami. Dla mnie taki jest Parker właśnie. Nie można zestawiać! Forman ZAWSZE ma coś do powiedzenia i robi to w sposób genialny (nawet zmieniając szczegóły przy ekranizacji wychodzi to tylko na korzyść). Zestawiasz?? TO WYOBRAZASZ SOBIE ABY F. MÓGŁ WYREZYSEROWAĆ TAKIEGO HA????? N I E !
Od razu mówię ze książki HA nie czytałam, więc z filmem nie mogę porównać.
I mylisz się-nie szukam uporządkowanej historii. Nic z takich rzeczy. Królestwo także średnio poukładanym jest, a nie poddaje go krytyce :P. Nie w tym rzecz. Nie dogadamy się jednak i tyle.
Lynch nie ma wiele z czarna komedią wspólnego. Czarne komedię to Arszenik i stare koronki, Kolacja z arszenikiem, czy Zabójcze zauroczenie...no to kilka, które uwielbiam. A Lynch??? Chyba żartujesz! Nie ten gatunek! Nawet gdyby go do tego zakwalifikować to kicz
(Lynch to kicz i z tym nikt chyba nie polemizuje. Inna kwestia czy się go lubi czy nie. U niego ów kicz jest także kpiną, ale to nie czarne komedie!) nigdy nie sprawdza się dobrze w roli czarnej komedii.
Mogę Tobie napisać ze nic nie zrozumiałeś z Armii Boga (1 część ) skoro tak ja oceniasz. I co, uwierzysz mi? Dla mnie jest dużo inteligentniejszym filmem niż HA, lepiej zagranym, z lepszym klimatem i REALIZACJA pomysłu. Trafia to do Ciebie? Uważasz to za tanią sensację, niesłusznie, a ja uważam HA za kwintesencje pustki, choć w genialnej oprawie. Nie przekonamy się nawzajem. Hm, mogę tylko powiedzieć, że oglądnę jeszcze raz kiedyś HA, bo powinnam mieć na kasecie, Ty oglądnij ponownie AB i ciekawe czy ktoś z nas odkryje coś nowego. Ja nie mam ugruntowanego poglądu na ten temat w taki sposób ze najpierw on, potem film. Wręcz odwrotnie. Ale jak przypomnę sobie, to będę mogła krytykować, podając na poparcie szczegóły :P
Pozdrawiam:>>)

Arrakin

Bez tematu
To, że Twojemu kumplowi brakło argumentów to jego problem, mi argumentów nie brakuje, tylko trafiają one niestety w próżnię. Szkoda, że Twoje wypowiedzi ograniczają się wyłącznie do ogólnikowych zarzutów, nie tylko mało konkretnych, ale też bez uzasadnienia, argumentacji. W ten sposób niełatwo prowadzić dyskusję. Którzy krytycy? Ano ci właśnie, którzy popełnili "Poławiaczy pereł" czyli ZK i TR. Nie pamiętam dokładnie, a i nie za bardzo mi się chce szukać, bo książka nie zawiera filmografii i musiałbym ją całą przetrząsnąć, a jest jej trochę. Bodajże pan Raczek zarzucił filmowi Formana pustkę, stwierdził, że gdy obejrzał go po raz kolejny, zdenerwował się, bo doszedł do wniosku, że źródłem wszelkich wzruszeń powodowanych obrazem jest kunszt aktorski, czyli doskonałe naśladowanie słabości i ułomności pacjentów szpitala psychiatrycznego, a cała reszta niewiele wnosi (piszę z pamięci, przepraszam autora, jeżeli coś przekręciłem). Zresztą polecam książkę, najlepiej gdy sama się przekonasz. A to, że u Lyncha często gości czarny humor, jest zdecydowanie bardziej pewne niż błędne zarzucanie mu kiczowatości. Na temat Lyncha można by wiele dyskutować, tylko nie wiem czy strona poświęcona Parkerowi to odpowiednie miejsce. Dla mnie to geniusz i uwielbiam jego kino. A co jest takiego trudnego do zrozumienia w AB to naprawdę nie mogę sobie przypomnieć. Obejrzałem kiedyś tam, niemal z konieczności i spłynęło po mnie jak po kaczce. Nie przypominam sobie, żebym musiał jakoś specjalnie angażować intelekt do takiego filmiku. Gdyby nie Walken nic bym dobrego o nim nie mógł powiedzieć. W przciwieństwie do znakomitego Harry Angel. Toż to wspaniała sztuka!

Thonny

Uniwersalność?
Nie, to mnie nie dopuścił do przedstawienia argumentów Wiesz, to o Hulku powiem tak: przejmująca opowieść o człowieku toczącym walkę ze swoja gorsza natura. Film stanowi niezwykłą parabolę i stara nam się ukazać że w każdym z nas tkwią zbrodnicze instynkty, a jednocześnie w sposób inteligentny nawiązuje do Arendt i Fromma i stawia niezwykle ważne pytanie: czy głupota jest złem?? TO BZDURA CO TERAZ NAPISAŁAM! Ale ktoś w to może wierzyć i tak odbierać Hulka. Byłam z kumplem na tym zabawnym filmie. Wczoraj doszedł do wniosku ze to ambitny film. Zapytałam czy ambicje utożsamia z inteligencją. Po zastanowieniu odpowiedział że raczej tak. A to często bzdura. Bo ambicje są subiektywne często - i można je rozpatrywać w kategoriach- czyli np. ambicja jest dobrze zekranizowany komiks, ambicja jest sprzedaż jak najwyższą...ambitny plan Parker w HA miał tez- ale tylko to pozostało. Ambicja planu. Ale o co mi chodzi?
Chcę Ci uświadomić ze odbiór filmu jest rzeczą indywidualną. Są bezsprzeczne arcydzieła, ale HA nie należy do nich. Każesz np. każdemu zachwycać się 7 pieczęcią? Ja uwielbiam ten film, ale rozumiem ze ktoś uzna go za przeintelektualizowany. I wolno mu.
Ogólników-Ty sam tez piszesz ogólniki, a ja ten film widziałam raz!
Książkę? Mówisz o Locie?? Czytałam. Chyba jedyna książka od której wole film. Chociażby zmiana w Wodzu.
Co do Lyncha- odłóżmy ten temat. Nie chce nowej wymiany zdań, W podstawówce się nim zachwyciłam. Może to mija jak katar np.
Armia? Hm- choćby to ze nie jest tak natarczywym filmem jak HA! I na tym polega jego wyższość. Oke, ale na razie idę, wiec pozdrawiam....aha- wiesz co do tamtych od lotu- z krytykami jest pewien problem-często są głupcami, o czym świadczy niedawny problem z Polańskim- jak zjechali Pianistę , a potem chórem się wycofali, gdy film zdobył nagrody. Z reszta-co mówić o ludziach zachwycających się dogmą? Więc zdanie "sławnych" krytyków nie jest wiążące i z tego założenia wyszłam rezygnując z filmoznawstwa i idąc na historię A nie odpowiedziałeś co Z Formanem- uważasz ze jego jakikolwiek obraz nie wyrażał naprawdę wiele? Po prostu się pytam, bez żadnych pułapek.

Arrakin

Nie o tą książkę
Chodzi mi o tą książkę Raczka i Kałużyńskiego. W sam raz dla laików, którzy zdecydowali, że mimo wielkiej sympatii dla kina nie zdecydują się na filmoznawstwo. Można się dużo ciekawych rzeczy o kinie i nie tylko kinie dowiedzieć i przekonać się, że stwierdzenie "wybitny krytyk" wcale nie musi być oksymoronem. Z filmografii Formana widziałem 7 czy 8 pozycji, oczywiście szanuję jego twórczośc niezmiernie, zresztą nie bez powodu znajduje się wśród moich ulubionych. Czy zdarzył mu się jakiś słabszy tytuł? Nie widziałem wszystkich więc ciężko mi oceniać, te które miałem okazję zobaczyć to z pewnością filmy co najmniej bardzo dobre, niektóre wybitne. Natomiast co do Parkera - to, że AH to jedno z jego najlepszych dzieł dla mnie nie ulega dyskusji. Zdarzały mu się oczywiście wpadki - a właściwie jedna większa pod tytułem "Droga do Welville", trudno, taki los artysty. Jeżeli chodzi o Evitę - film jest bardzo dobry i z perspektywy czasu widać, że stanowił udany przedsmak musicalowego boomu, który ostatnio można zaobserwować. Poza tym, gdybyś przestudiowała dokładniej filmografię reżysera, doszukałabyś się bardzo ciekawej prawidłowości. Zwróć uwagę na 4 tytuły - "Bugsy Malone", "Sława", "The Commitments" i właśnie "Evitę". Moim zdaniem to nie przypadek, że Parker co 6-8 lat decyduje się nakręcić film muzyczny i do tego - coraz "starszy". W "Bugsy Malone" mamy dzieciaków, w "Sławie" wchodzącą w dorosłość młodzież, w "Commitments" już młodych śpiewających artystów, więc powstanie dojrzałego musicalu w filmografii reżysera wcale nie jest przypadkiem. Padło na slynną "Evitę" i wypadło świetnie. Już nie mogę się doczekać music-starczego filmu, z sekwencjami choreograficznymi w spowolnionym tempie, który wedle obliczeń powinien pojawić się w kinach za dwa, lub trzy lata. I nie będę żywić urazy do reżysera, gdy się za bardzo nie uda. Pozostaje Parker wierny pewnej narzuconej sobie idei i chwała mu za to, bo powstają dzięki temu znakomite dzieła. Oczywiście nie narzucam Ci sympatii do AH, możesz sobie o nim myśleć co chcesz, ale i tak ja mam rację :)

Thonny

poziom
Hm, co do Evity - może i masz racje, zły nie jest...ale mi już tylko kojarzy się z ironicznym po MŚ: >>Don't cry for me, Argentina"... a serio, to dla mnie musicale to "Deszczowa piosenka" czy "Na przepustce"...i lawina innych, które uwielbiam- tylko że nieco starsze, bo ...po prostu miały niesamowite układy taneczne, piosenki i dopracowane na wszystkich płaszczyznach (na tyle je uwielbiam że ich bogata kolorystyka nawet mnie nie denerwuje, a nie lubię takiego nasycenia barwami)...dlatego Ewita wypada dość marnie na ich tle. Z nowszych muscali (no czy nazwać to: rock-opera) kocham "Hair", właśnie Formana (i także na tym filmie widać, a może zwłaszcza: obraz jest świetny, itp., kawałki również ale...pewnie F. Nie wziąłby się za ten film gdyby nie tragiczne i niesamowicie wymowne zakończenie)...I właśnie: zestaw taka "Evitę" z "Hair"- czy można w ogóle???? Evita staje się wówczas prościutka historyjką. Dla mnie, często, tak samo wychodzi zestawianie dzieł Parkera i Form.
Co do "Sławy" widziałam ten film trzy razy chyba. Faktycznie-niezły - tylko dość dołujący- bardzo podoba mi się kawałek końcowy, dość dziwnie wypada jako podsumowanie- bo nie spełniają swych marzeń przecież. W każdym razie cenie ten film wyżej niż "Evitę".
Podziwiam twe uznanie dla Parkera. Takie miałam kiedyś do Coppoli. Tylko tobie widzę iż nie przeszkadza gdy Parker stworzy coś słabszego. Ja natomiast zezłościłam się za "Cotton Club" właśnie, bo uważam że film jest okey, ale nie na jego poziom! Zwłaszcza iż oglądałam go niebawem po "Rumble Fish". Po prostu chyba nieco inny mamy punkt widzenia. Ja uważam że o reżyserze świadczą dzieła. Natomiast Ty (mylę się????) że reżyser o filmie. Czyli-co z tego iż są słabsze niektóre, skoro marka pozostaje?? Ja nie lubię jak opuszcza swój poziom ktoś (oczywiście dla Ciebie HA nie jest niczym takim....jak oglądnę drugi raz ten film, napisze czy choć troszkę zweryfikowałam swój pogląd)

użytkownik usunięty
Arrakin

Temat
Nie reżyser świadczy o filmie, dalekim jest od takiego stwierdzenia, potrafię dostrzec słabsze punkty w filmografii Parkera jak i innych, których cenię (zresztą AH był jednym z pierwszych obrazów tegoż reżysera, jaki widziałem, nie miałem jeszcze jak przenosić marki). Tyle, że wydaje mi się, iż twórcy bardziej należy się uznanie za wybitne dzieła niż karcenie za słabsze pozycje. Parker dał światu wiele znakomitych filmów, w tym kilka wybitnych i chwała mu za to. Że się coś czasem nie powiodło - trudno, czekam cierpliwie na kolejne perełki, być może się nie doczekam, ale nie mnie go mieszać z błotem. Na ten przykład taki Cimino oprócz "Łowcy jeleni" nic równie wielkiego nie uczynił, ale dzięki niemu mamy przynajmniej to dzieło. I za to go cenił będę. De Vito czy Hopkins zagrali w niejednym głupim filmidle, ale wielkimi aktorami są. I niech sobie schodzą z poziomu, byle raz na jakiś czas znów błysnęli talentem. Nie ma sensu przekreślać dorobku Coppoli czy Scorsese'a jednym czy dwoma słabszymi tworami. Takie me zdanie. Pozdrawiam :)

To co zaprezentować może
Hopkins nie miał tak wielu głupich filmów na swym kącie :P DeVito podobnie. Tylko widzisz: aktor ma tę przewagę, że nawet jak gra w złym obrazie to ma szansę na zaprezentowanie swych możliwości. I np. genialnie czyni to Gibson!- Ptaszek jest nie najwyższych lotów filmem, lecz ogląda się go dla tego jak gra tam Mel, a nie dla fabuły.
Więc to inna sprawa.
Co do reżysera- można oceniać miarą dobrych dzieł, lecz co z tymi gorszymi? Jest jeden aktor, w którego przypadku występuje analogia: DiCaprio! Jak go oceniasz????? Jest dla ciebie geniuszem?? Dla mnie-bynajmniej, mimo ze zachwyca mnie jak poradził sobie z naprawdę trudną rolą w Gilbercie i jak parodiował samego siebie w Celebrity. Gdyby te i kilka jeszcze obrazów świadczyło o jego talencie byłby wybitny. Nie można jednak pominąć wielu żenujących kreacji- w tym w Człowieku w żelaznej masce...choć tu widać też drugą stronę: beznadziejny film, ale ratuje go dalsza obsada- zwłaszcza Malkovich. No właśnie-temu tez zdarzył się słaby film, ale jest rewelacyjnym aktorem i ogląda się aby podziwiać jego grę. Ale jak już pisałam to inny rozdział- w reżyserze podziwiać , lub nie, można to co stworzył, a nie jak się zachowywał za kamerą.

Arrakin

Di Caprio?
Specjalistą od Leo to ja nie jestem. Z pewnością to duży talent, tylko nieco zagubiony. Jako ulubieniec tłumów musi być wykorzystywany w wysokobudżetowych produkcjach, gdzie na dalszy plan często schodzi ambitny zamysł. I tak -często grywa w marnych przebojach, w których się nie najlepiej prezentuje, owszem, ale to jeszcze względnie młody człowiek, z pewnością nie raz uda mu się błysnąć. Dojrzeje, nabierze dystansu do swojego wizerunku i na wzór Brada Pitta rozwinie skrzydła. Wspomniane "Celebrity" być może zwiastuje rozwój jego kariery w tym kierunku. Czego mu szczerze życzę, bo to zdolny aktor. Zresztą co ja mogę o tym wiedzieć?
A co, gdy jakiemuś twórcy przytrafia się coś słabszego? Trudno, szkoda, żal. Dzieła sztuki nie zdarzają się często, więc za status quo przyjmuję przeciętniactwo. Mnie osobiście bardziej cieszy udany, wielki film niż martwi słaby. Byle słaby był krótki :) Bergman nakręcił wiele znakomitych klasyków i za to się go pamięta. Niewielu ma ochotę wypominać mu, że swego czasu miał w zwyczaju produkować po kilka filmów na rok i niejeden z jego tytułów nie był wart funta kłaków. Pamięta się go za "Tam gdzie rosną poziomki", "Fanny i Aleksander", "Jesienną sonatę" i in. I tak też będzie z Parkerem :)

Thonny

Różne poziomy.
Bergmana zostaw w spokoju;). Fakt- niektóre jego dzieła nie dorównują >>Źródło<< czy >>Pieczęci...<<, ale kto powiedział że zawsze musi być poważny? No choćby >> O tych paniach<< ...hhmm....trochę poniżej jego osiągnięć, ale sam film w sobie nie był najgorszym. Miał po dwa lub trzy filmy na rok...ale jakie!!! W jednym roku >>Tam gdzie rosną poziomki<< i >>7 pieczęć<< ??? TO JEST OSIAGNIĘCIE! Ostatnio 1. x oglądnęłam dopiero >>Szepty i krzyki<< - wow!!!
Hm, Parkera trudno zestawiać z Bergmanem czy Formanem. Inna klasa jednak. Możesz się nie zgodzić...ale tak jest...:>>:>>....Nawet M.Express- dla mnie wspaniały film, ale nie wykraczający poza rzeczywistość. Formann i Bergman poza nią wykraczają! Parker- owszem, w Ptaśku, ale i tak nie proporcjonalnie zekranizował książkę- więcej w filmie owej rzeczywistości niż marzeń. W powieści jest inaczej. Kiedyś się zastanawiałam jakby to Forman zrobił. Form. I Berg. Potrafią cos niesamowitego- wpleść w obraz magię. To jest osiagnięcie!
Hm, co do Leo- on sam z siebie zrobił bożyszcza nawiedzonych nastolatek. Kto kazał mu takie role mierne wybierać? Ale nie, musiał zagrać macho (bbrrrr, a fe!), podczas gdy pasuje przecież do upośledzonych lub bitych dzieci (nie cynizuję, naprawdę w tych filmach spisał się świetnie), tudzież homoseksualistów lub ...no właśnie jak w Cel.! Rozpieszczonego aktora;;))
Hm-jak Pitt? Dla mnie ten człowiek nadal nie odpiął sobie etykietki. Rewelacyjny, moim zdaniem był tylko w Kalifornii.

Arrakin

Odpiął, odpiął
Obejrzyj chociażby "Prawdziwy romans", "12 małp" czy "Fight Club" (chociaż pewnie widziałaś). Swego czasu nie lubiłem Pitta, ale on naprawdę potrafi się bawić swoim wizerunkiem i bardzo dobrze mu to wychodzi. W "Prawdziwym romansie" sięgnął szczytów autoironii:) Majstersztyk.

Thonny

....

Może i tak. Ale większość jego ról...no cóż: za zadanie ma ładnie wyglądać. W FC wcale tak nie łamie tegoż. Naprawdę, jedyny krańcowo odmienny wizerunek zaprezentował w Kalifornii. Ale...mam do niego uprzedzenie z prostego powodu: jak byłam młodsza miałam manie na p. Wywiadu z wampirem, a to co Pitt zrobił z postacią L. Jest dla mnie nie wybaczalne.

Arrakin

Parker nie zrobił muzyki do 'What's eating...' . Na FilmWebie jest błąd. Zrobił ją inny Alan Parker, którego osobiście cenię i mam za złe twórcą owej strony, że popełnili taki błąd. Nie wierzycie - zobaczcie na IMDB.

Arrakin

rozumiem że przeczytałaś ksiązke i tam być może jego postać jest inna. Ja nie czytałem. Natomiast w filmie jego bochater jest najmniej wyrazisty bo taki zapewne był scenariusz.
Też kiedyś nie byłem fanem tago aktora ale zmieniłem zdanie po obejrzeniu 12 małp. Szkoda że zaczął grać w takich gniotach jak ołszens ilewen i tłelw.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones