mimo początkowych zapowiedzi pisania od nowa podręczników do historii (lub, jak chciałyby niektóre rozkrzyczane mniejszości, herstorii) oraz powszechnie znanych tendencji autora do dzikiego mnożenia stwarzających złudne poczucie wtajemniczenia teorii spiskowych nie zanotowałem niczego kontrowersyjnego..
(ale też jeszcze nie widziałem wszystkiego, przypuszczam że z moją nikłą znajomością herstorii i tak niczego nie wyłapię, a z jego powojenną obsesją ciekawiej zacznie się robić dopiero przy nixonie, johnsonie i wietnamie)